Rozdział
3
W drodze do
hotelu w samochodzie panowała całkowita cisza. Ewelina w skupieniu prowadziła
auto, a ja rozmyślałam nad tym wszystkim. Cieszyłam się z tego, że przyjaciółka
w końcu znalazła kogoś, z kim jest szczęśliwa, ale obawiałam się również tego,
jak dadzą sobie rade z dzieckiem. Przecież Ewelina mieszka w Warszawie, a on
pod Zakopanym. W mojej głowie roiło sie od pytań, których nie byłam w stanie
zadać swojej przyjaciółce, przynajmniej jeszcze nie teraz. Widziałam, jacy są
ze sobą szczęśliwi, z jaką czułością i troską na siebie patrzą, w jaki sposób
sie do siebie zwracają. W każdym ich geście, słowie, widać miłość. Ewelina
zaparkowała auto i zgasiła silnik, żadna z nas jednak nie ruszyła sie z
miejsca. Kątem oka widziałam, że mi sie przygląda.
- Powiedz
coś - wyszeptała smutno, spuszczając głowę.
Miałam
pustkę w głowie, nie mogłam zebrać myśli. Wzruszyłam ramionami. Ewelina była
zagubiona, z jednej strony szczęśliwa jak nigdy dotąd, ale bała sie i to
strasznie. Jedyne, co zdołałam zrobić, to przysunąć się do niej i przytulić ją.
Zaczęłyśmy obie płakać, po czym spojrzałyśmy na siebie i nadal płacząc
zaczęłyśmy się śmiać.
- Jakoś to
będzie, poradzimy sobie z tym, przecież Cie nie zostawię - powiedziałam i
poprawiłam jej czapkę. Przyjaciółka uśmiechnęła sie do mnie, otarła z policzków
łzy i dodała:
- Wiem, dziękuje.
Po czym
wtuliła sie we mnie. Wysiadłyśmy z auta w rewelacyjnym humorze,
przekomarzałyśmy sie i szturchałyśmy. W drzwiach przywitał nas Krzysiek, który
zapytał, jak minął nam dzień i czy poznałam już radosna nowinę "państwa
Wolnych". Słysząc to, obydwie parsknęliśmy śmiechem. Ludzie na recepcji
patrzyli na nas, jak na wariatki, ale my miałyśmy to gdzieś. Byłyśmy szczęśliwe
i nic nie miało prawa popsuć nam dzisiejszego humoru. Postanowiłam się trochę
odświeżyć i przebrać przed dzisiejszym konkursem drużynowym na Wielkiej Krokwi.
Wchodząc pod prysznic, wszystkie problemy zostawiłam za sobą i w pełni oddałam
sie relaksowi. Prysznic orzeźwił mnie troszkę i dodał energii. Włożyłam na
siebie swoją ulubioną kurtkę, żółtą neonową czapkę, czarne spodnie i szaro-niebieskie
trapery. Na twarz nałożyłam krem chroniący przed mrozem z pudrem i podkreśliłam
oczy. Wyjrzałam za okno. Było ciemno, płatki śniegu powolnie sypały sie z
nieba, przyklejając sie do szyby. Na horyzoncie widoczna była łuna światła,
bijąca od skoczni. W kieszeni zaczął wibrować mi telefon. Wyjęłam go
niespiesznie i odebrałam. Dzwonił Krzysiek, czekał na mnie pod hotelem.
Chwyciłam torbę i wyszłam z pokoju. Na dworze było bardzo zimno, momentalnie
zmroziło mi policzki. Krzysiek stał na skraju parkingu z kulką śniegu w ręku. Zanim
zdążyłam krzyknąć, kulka trafiła mnie prosto w twarz. Stałam chwile w miejscu
wkurzona, próbując wytrzepać śnieg z włosów, kiedy w moja stronę poleciała
kolejna porcja kulek. Spojrzałam na niego oburzona i zaczęłam biec w jego stronę,
wpadając na niego z impetem i wrzucając jego i siebie w wysoką zaspę.
Nacieraliśmy sie nawzajem śniegiem i bawiliśmy jak dzieci - tak przynajmniej
opisała to Ewelina, która przyglądała sie całej sytuacji, po czym podeszła do
nas i zapytała, czy już skończyliśmy i czy możemy już iść pod skocznie. Byliśmy
przemoczeni, ale nie przejmowaliśmy sie tym zbytnio. Bawiliśmy się świetnie,
cała drogę przepychaliśmy sie i gadaliśmy głupoty. Ku mojemu zdziwieniu,
zamiast do sektora VIP, do którego mieliśmy wykupiony dostęp, zaprowadzono nas
do sektora dla rodzin skoczków. Na miejscu przywitał nas rozradowany
Kuba.
- No,
nareszcie, ileż można na was czekać – powiedział, udając obrażonego. Ewelina
podeszła do niego i z czułością odparła:
- Tyle, ile
trzeba - po czym pocałowała go namiętnie, zarzucając mu ręce na ramiona. Jakub
objął ją w pasie i przycisnął mocniej do siebie. Kiedy już zdołał się od niej
oderwać, powiedział, że na nią będzie czekał, choćby całe życie. Na co wszyscy
zebrani zareagowali przeciągłym „ooo…”.
Speszona
para usiadła na trybunach w uścisku. Usiedliśmy z Krzyśkiem za nimi.
- Słodko
razem wyglądają - szepnęłam do przyjaciela. Uśmiechnął się i spojrzał na mnie z
czułością, muskając moje czoło ustami. Wtuliłam się w jego tors, biło od niego
takie ciepło. Objął mnie ramieniem i oparł się o mnie.
- Masz ręce
zimne jak lód - powiedział przejęty, wkładając moje ręce między swoje.
Siedzieliśmy tak w oczekiwaniu na rozpoczęcie konkursu. Padał śnieg i wiał
mocny wiatr. Seria zaczęła się przeciągać, rozpoczęcie było zaplanowane na godzinę
18, była już 19, a wiatr wzmagał na sile, wiec konkurs został odwołany. Byłam zawiedziona,
miałam ponury humor. Wracając do hotelu nie odezwałam się nawet słowem. Weszłam
do pokoju i rzuciłam sie na łóżko. Chciało mi się płakać. Przecież jutro
wyjeżdżamy, a mnie omija najpiękniejsza rzecz w moim życiu. Tak marzyłam o tym,
żeby zobaczyć to na własne oczy, przeżyć to wszystko. Teraz, kiedy tak naprawdę
miałam to na wyciągnięcie reki i to straciłam, bolało jeszcze bardziej. Byłam
załamana. Nie zwróciłam uwagi nawet na to, że nie zamknęłam za sobą drzwi.
Nakryłam się kołdrą i płakałam. Poczułam, że ktoś mnie dotyka. Zerwałam z
siebie szybko nakrycie i odetchnęłam z ulgą. To był tylko Krzysiek. Wtuliłam się
z powrotem w pościel, nie przestając łkać. Usiadł koło mnie na łóżku i zaczął
gładzić po plecach. Wiedział, że nie chce rozmawiać. Położył się koło mnie tak,
że leżał ze mną twarzą w twarz. Spojrzałam na niego. Był smutny, w jego oczach
widać było cierpienie, miał łzy w oczach. Przyglądał mi się z troską, nie
przestając mnie gładzić. Uspokoiłam się i cały czas patrzyłam mu prosto w oczy.
Z każdym oddechem byłam spokojniejsza. Krzysiek uśmiechnął się do mnie i zaczął
zdejmować ze mnie kurtkę i buty. Usiadłam na łóżku i przyglądałam się temu, co
robi.
- No co? –
zapytał. - Przecież nie będziesz spała w kurtce i butach, zagotowałabyś sie i
co ja bym zrobił? - dodał szczerząc się w moją stronę, po czym usiadł za mną na
łóżku i prześcignął do siebie. Objął mnie swoimi ramionami, a ja się w niego
wtuliłam. Wiedział, czego potrzebuję, bił od niego taki spokój. Wsłuchiwałam
się w jego melodyjny oddech, byłam jednak tak zmęczona całym dniem i płaczem,
że nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
Rano
obudziłam się wtulona w Krzyśka. Uśmiechnęłam sie w duchu i spojrzałam na jego
twarz, tak słodko spał. Nie chciałam go budzić, ale strasznie chciało mi sie
pić. Próbowałam się jakoś delikatnie wydostać z jego objęć. Kiedy tylko sie
poruszyłam, uścisk się zwiększył i dostałam całusa w czoło. Spojrzałam na
przyjaciela, był zaspany, ale uśmiechnięty.
- A Ty gdzie
sie wybierasz? – zapytał, posyłając mi jeden z najpiękniejszych uśmiechów.
Odwzajemniałam uśmiech i przytuliłam sie do niego mocniej:
- Już teraz
nigdzie - odparłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz