środa, 6 maja 2015

Rozdział 2 

Emocje, jakie towarzyszyły mi podczas konkursu, były nie do opisania. Śmiech, wrzaski, oklaski, łzy. Kamil Stoch na pierwszym stopniu podium, całe Zakopane skandowało jego imię. Kolejny raz z rzędu nas nie zawiódł i pokazał klasę. Po konkursie nikt nie zamierzał tak szybko wracać do hotelu, wszyscy świętowali i bawili sie w karczmach i restauracjach. Ja jednak miałam dość wrażeń jak na jeden dzień, chciałam wrócić do swojego pokoju, położyć sie do łóżka i zasnąć.. Idąc zatłoczonymi ulicami miasta, spoglądałam na ludzi siedzących w lokalach. Biło od nich takie szczęście, tryskali radością i energią. Śnieg ciągle sypał, przez ostatnie kilka godzin napadało go naprawdę sporo. Nikomu to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Ludzie, bez względu na wiek, rzucali sie śnieżkami i robili aniołki w wielkich zaspach. Szłam jakiś czas zamyślona, kątem oka dostrzegłam, że przygląda mi sie moja przyjaciółka. Skierowałam swój wzrok na nią i zapytałam z uśmiechem:
 - Coś nie tak, Ewelinko?
 Uśmiechnęła sie do mnie szeroko.
- Nie, po prostu nic nie mówisz i zastanawiam się, jak Ci się podobał dzisiejszy konkurs? Jutro jest drużynowy, jak obstawiasz, kto wygra ? - zapytała. 
- Jeszcze pytasz? Było cudownie - zatrzymałam sie i przytuliłam ją mocno ze łzami w oczach. - A co do wygranej, to wiesz, że jestem wierna tylko polskiej drużynie - dodałam i z uśmiechem spojrzałam na Krzyśka. Chłopak objął mnie ramieniem i spoglądając mi w oczy, dodał:
- Bardzo mnie to cieszy.
 Patrzyłam na niego chwilę, po czym wróciłam do rozmowy z Eweliną. Dalsza droga do hotelu upłynęła nam nad debatowaniem o jutrzejszym konkursie. 
Po powrocie do pokoju wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Zasnęłam bardzo szybko. Rano przebudziło mnie dość głośne pukanie w drzwi. Zwlekłam się z łóżka i z na wpół otwartymi oczami, chwyciłam za klamkę uchylając drzwi. Ewelina wepchnęła mnie do pokoju i od progu coś trajkotała. Nie rozumiałam jej, byłam zaspana. Jedyne, co do mnie dotarło, to to, że mam sie ubierać, bo musimy wychodzić. Usiadłam na łóżku. Widziałam, jak przyjaciółka biegała w amoku po pokoju i wyjmowała moje ubrania z szafy. Spojrzałam na nią pytająco, po czym wyciągnęłam sie na łóżku i nakryłam kołdrą. Zamknęłam oczy i wtuliłam się w świeżą, pachnącą pościel. Jednak nie było mi dane poleżeć. Ewelina zwlokła pościel z łóżka razem ze mną. Gruchnęłam o podłogę i zaczęłam na nią krzyczeć:
- Co robisz?! Zwariowałaś?! Daj mi spać!
Dziewczyna pokręciła głową i przyniosła mi zestaw ubrań, który dla mnie wybrała na dzisiejszy dzień. Posłała mi ostre spojrzenie i wskazała mi ręka drogę do łazienki. Bez sprzeciwu wstawałam z podłogi i poszłam się ogarnąć. Założyłam to, co kazała mi przyjaciółka, lekko sie podmalowałam i wyszłam. Ku mojemu zdziwieniu, Eweliny nie było już w pokoju. Podeszłam do toaletki, zabrałam z niej portfel, telefon i klucze. Wrzuciłam to wszystko do torebki i wyszłam z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Zjechałam windą do recepcji, ale tam też jej nie było. Wyjęłam telefon i wykręciłam jej numer. Jak zwykle, abonent jest czasowo niedostępny. Standard - pomyślałam. Wyjrzałam za okno, na dworze panowała zawierucha. Co prawda śnieg już nie padał, ale wiał porywisty wiatr, który zawiewał i kotłował śnieg w powietrzu. Myślami błądziłam wokół wczorajszego dnia, tyle sie działo, to był dzień pełen wrażeń. Przed oczami stanął mi obraz szczęśliwego Kamila Stocha oraz jego wzruszonej i dumnej żony. Nie szczędzili sobie czułości, co nie umknęło uwadze fotoreporterów. Stałam tak dłuższą chwilę zamyślona, gdy ktoś zasłonił mi dłońmi oczy. Od razu wiedziałam, kto to był. Wyczułam charakterystyczną woń perfum Krzyśka. Tych, które dostał ode mnie w tym roku na urodziny. Uśmiechnęłam się i odwróciłam, spoglądając mu głęboko w oczy. Bił od niego taki spokój i radość, czułam, a wręcz byłam bardziej niż pewna tego, że coś kombinuje. Znałam go jak nikt inny, każdy jego gest, spojrzenie, a nawet uśmiech. Już miałam zapytać, co mu chodzi po głowie, ale przewala mi Ewelina, która chwyciła mnie za rękę, odciągając tym samym od Krzyśka i wyprowadzając mnie z hotelu. Przyjaciel pomachał mi radośnie na pożegnanie, czyli wiedział, co chodziło jej po głowie. Posłałam mu jedno z moich niezadowolonych spojrzeń. Parsknął śmiechem, odwinął sie na pięcie i poszedł w głąb hotelu. Powietrze na dworze było ostre, śniegowa zamieć prószyła mi w oczy, ledwo co widziałam. Ewelina wepchnęła mnie do samochodu na miejsce pasażera, a sama usiadła za kierownicą. Przekręciła kluczyk i po chwili gnałyśmy już przez centrum miasta. Zastanawiałam się, gdzie mnie wiezie. Nie pytałam, bo wiedziałam, że i tak nic by mi nie powiedziała. Próbowałam ją jakoś wyczuć, odczytać, ale była zbyt skupiona na drodze, miała kamienny wyraz twarzy. Nagle skręciła na jakąś polną dojazdową dróżkę, prowadząca w głąb lasu. Krajobraz był piękny, wysokie drzewa pokryte grubą warstwą białego puchu, uginały się lekko pod jego ciężarem. Zza górki widać było pas górski, który idealnie komponował się z wszystkim wokół. Podziwiałam widoki i myślałam o wszystkim, i o niczym. W radiu leciała piosenka, która idealnie oddawała to, czemu chciała się właśnie oddać:

 "przeżyć to co jest nam niepisane
Nigdy nic nie robić już na pamięć
Właśnie to, co dane nam nie było
Przeżyć to co zdarza się tylko raz.."

Z zamyślenia wyrwały mnie słowa Eweliny:
- Jesteśmy na miejscu.
Ocknęłam sie i zaczęłam rozglądać. Byliśmy w jakiejś leśniczówce, tak mi się przynajmniej wydawało. Niepewnie wysiadłam z samochodu. Posiadłość, przy której zaparkowałyśmy auto, była wpisana w cały krajobraz. Zaparło mi dech w piersiach. Zatrzymałam się i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Było tam tak pięknie. Ewelina przyglądała mi sie badawczo, śmiejąc sie pod nosem z mojej miny. Byłam oszołomiona. Przyjaciółka podeszła do mnie, objęła mnie ramieniem i lekko pchnęła przed siebie. Szłam, wlokąc sie niemiłosiernie. Myślałam, że śnię. Bajkowe otoczenie wzbudzało we mnie nieznane dotąd uczucia. Wchodząc na ganek przepięknego, drewnianego domu, zatrzymałam sie wpół schodka i jeszcze raz rzuciłam okiem na okolicę. Bezkresny spokój i piękno było zniewalające. Dostrzegłam, że moja towarzyszka zaczyna sie denerwować, poszłam w jej ślady i weszłam do domu. W przedpokoju przywitał nas serdecznie podstarzały pan, który zabrał od nas kurtki i skierował do salonu. Czułam się lekko zdezorientowana, z jednej strony chciałam uciec, bojąc sie tego, co mogę tam zastać, z drugiej zaś byłam ciekawa tego, po co właściwie przywiozła mnie tutaj Ewelina. Korytarz wiodący do salonu był usłany trofeami, każdy skrawek ściany został skrzętnie wykorzystany. Trofea dotyczyły rożnych dziedzin sportowych. Byłam coraz bardziej ciekawa. Kiedy w końcu weszłyśmy do salonu, w jego kącie dostrzegłam młodego chłopaka, który na widok Eweliny uśmiechnął sie życzliwie i wręcz podbiegł do niej, aby ją przytulić. Trwali w uścisku kilka sekund, po czym spojrzeli sobie w oczy i zastygli. Patrzyłam na nich zszokowana. W mojej głowie krążyło tysiąc myśli. Kim on był, dlaczego ja nic o nim nie wiedziałam, czemu mnie tu ze sobą przywlokła? Wpatrywałam się w nich chwilę, po czym chrząknęłam znacząco. W jednej chwili odskoczyli od siebie speszeni. Zrobiło mi sie głupio, że tak im przerwałam.
- Przepraszam, nie chcę wam przeszkadzać, ale właściwie to co my tutaj robimy? - zwróciłam sie do przyjaciółki.
Ewelina, lekko zmieszana, spoglądała to na mnie, to na nieznajomego, po czym mruknęła:
- A wiec chodzi o to, że chciałam Ci kogoś przedstawić. To jest Kuba - wskazała na chłopaka, który wyciągnął rękę w moja stronę i przyjaźnie sie uśmiechał.
- Miło mi, Jakub Wolny - powiedział.
Uścisnęłam z nim dłoń i odwzajemniałam uśmiech, przedstawiając się. 
- Może usiądziemy - zaproponował.
Spojrzałam pytająco na Ewelinkę, która przytaknęła głową. Usiadłam w fotelu, dając im szanse usiąść razem na niedużej kanapie. Spoglądali na siebie nieśmiało, jak dzieci w przedszkolu. Rozejrzałam się po pokoju. Był urządzony w stylu góralskim, połączonym z nutą nowoczesności. Idealny dom jak dla mnie. Wszystko ze sobą współgrało, tworzyło spójną całość, której każdy detal wykonany i przemyślany był w choćby najmniejszym szczególe. W czasie, w którym ja oddawałam się kontemplacji nad aranżacją wnętrza, Ewelina z Kubą rozmawiali na kanapie, śmiejąc sie przy tym i przekomarzając. W pewnym momencie Jakub objął dziewczynę w pasie i przysunął do siebie, ona oparła mu głowę na ramieniu i spojrzała na mnie zawstydzona. Spojrzałam na nich i powiedziałam, że domyślałam się, że coś jest miedzy nimi. Para spojrzała sobie w oczy i szepnęli coś do siebie porozumiewawczo, po czym przyjaciółka usiadła obok mnie, położyła swoje ręce na  moich i spojrzała mi w oczy.
- Jest jeszcze coś, o czym nie wiesz – zaczęła. - Organizacją twoich urodzin tutaj zajmowałam się ja i Krzysiek. Kilka razy przyjechaliśmy do Zakopanego, żeby dogadać szczegóły i tak dalej. I wtedy poznałam Kubę - spojrzała w jego stronę z czułością, po czym zerknęła mi w oczy i wypuściła głośno powietrze z płuc. Spojrzałam na nią pytająco. Nie lubiłam, jak ktoś trzymał mnie w niepewności, przyjaciółka doskonale o tym wiedział i po chwili kontynuowała:
- Spotkaliśmy sie tutaj kilka razy, wymieniliśmy numerami. Niby nic, a jednak się w nim zakochałam - wbiła wzrok w nasze splecione ręce.
- Z wzajemnością zresztą - odparł Kuba.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się czule, po czym powiedziałam:
- To normalne, nie ma się czego wstydzić, kochanie - podniosłam brodę Eweliny na tyle, żeby nasze oczy sie spotkały. Widziałam w nich łzy.
- Ej, co jest? - zapytałam zaniepokojona. Przyjaciółka spojrzała mi głęboko w oczy, uśmiechała sie i wyszeptała:

- Jestem w ciąży...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz