Rozdział
2
Emocje,
jakie towarzyszyły mi podczas konkursu, były nie do opisania. Śmiech, wrzaski,
oklaski, łzy. Kamil Stoch na pierwszym stopniu podium, całe Zakopane skandowało
jego imię. Kolejny raz z rzędu nas nie zawiódł i pokazał klasę. Po konkursie
nikt nie zamierzał tak szybko wracać do hotelu, wszyscy świętowali i bawili sie
w karczmach i restauracjach. Ja jednak miałam dość wrażeń jak na jeden dzień, chciałam
wrócić do swojego pokoju, położyć sie do łóżka i zasnąć.. Idąc zatłoczonymi
ulicami miasta, spoglądałam na ludzi siedzących w lokalach. Biło od nich takie
szczęście, tryskali radością i energią. Śnieg ciągle sypał, przez ostatnie
kilka godzin napadało go naprawdę sporo. Nikomu to nie przeszkadzało, wręcz
przeciwnie. Ludzie, bez względu na wiek, rzucali sie śnieżkami i robili aniołki
w wielkich zaspach. Szłam jakiś czas zamyślona, kątem oka dostrzegłam, że
przygląda mi sie moja przyjaciółka. Skierowałam swój wzrok na nią i zapytałam z
uśmiechem:
- Coś nie tak, Ewelinko?
Uśmiechnęła sie do mnie szeroko.
- Nie, po
prostu nic nie mówisz i zastanawiam się, jak Ci się podobał dzisiejszy konkurs?
Jutro jest drużynowy, jak obstawiasz, kto wygra ? - zapytała.
- Jeszcze
pytasz? Było cudownie - zatrzymałam sie i przytuliłam ją mocno ze łzami w
oczach. - A co do wygranej, to wiesz, że jestem wierna tylko polskiej drużynie
- dodałam i z uśmiechem spojrzałam na Krzyśka. Chłopak objął mnie ramieniem i
spoglądając mi w oczy, dodał:
- Bardzo
mnie to cieszy.
Patrzyłam na niego chwilę, po czym wróciłam do
rozmowy z Eweliną. Dalsza droga do hotelu upłynęła nam nad debatowaniem o
jutrzejszym konkursie.
Po powrocie
do pokoju wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Zasnęłam bardzo
szybko. Rano przebudziło mnie dość głośne pukanie w drzwi. Zwlekłam się z łóżka
i z na wpół otwartymi oczami, chwyciłam za klamkę uchylając drzwi. Ewelina
wepchnęła mnie do pokoju i od progu coś trajkotała. Nie rozumiałam jej, byłam
zaspana. Jedyne, co do mnie dotarło, to to, że mam sie ubierać, bo musimy
wychodzić. Usiadłam na łóżku. Widziałam, jak przyjaciółka biegała w amoku po
pokoju i wyjmowała moje ubrania z szafy. Spojrzałam na nią pytająco, po czym
wyciągnęłam sie na łóżku i nakryłam kołdrą. Zamknęłam oczy i wtuliłam się w
świeżą, pachnącą pościel. Jednak nie było mi dane poleżeć. Ewelina zwlokła
pościel z łóżka razem ze mną. Gruchnęłam o podłogę i zaczęłam na nią krzyczeć:
- Co robisz?!
Zwariowałaś?! Daj mi spać!
Dziewczyna
pokręciła głową i przyniosła mi zestaw ubrań, który dla mnie wybrała na
dzisiejszy dzień. Posłała mi ostre spojrzenie i wskazała mi ręka drogę do
łazienki. Bez sprzeciwu wstawałam z podłogi i poszłam się ogarnąć. Założyłam
to, co kazała mi przyjaciółka, lekko sie podmalowałam i wyszłam. Ku mojemu
zdziwieniu, Eweliny nie było już w pokoju. Podeszłam do toaletki, zabrałam z
niej portfel, telefon i klucze. Wrzuciłam to wszystko do torebki i wyszłam z
pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Zjechałam windą do recepcji, ale tam też
jej nie było. Wyjęłam telefon i wykręciłam jej numer. Jak zwykle, abonent jest
czasowo niedostępny. Standard - pomyślałam. Wyjrzałam za okno, na dworze
panowała zawierucha. Co prawda śnieg już nie padał, ale wiał porywisty wiatr, który
zawiewał i kotłował śnieg w powietrzu. Myślami błądziłam wokół wczorajszego
dnia, tyle sie działo, to był dzień pełen wrażeń. Przed oczami stanął mi obraz
szczęśliwego Kamila Stocha oraz jego wzruszonej i dumnej żony. Nie szczędzili
sobie czułości, co nie umknęło uwadze fotoreporterów. Stałam tak dłuższą chwilę
zamyślona, gdy ktoś zasłonił mi dłońmi oczy. Od razu wiedziałam, kto to był. Wyczułam
charakterystyczną woń perfum Krzyśka. Tych, które dostał ode mnie w tym roku na
urodziny. Uśmiechnęłam się i odwróciłam, spoglądając mu głęboko w oczy. Bił od
niego taki spokój i radość, czułam, a wręcz byłam bardziej niż pewna tego, że
coś kombinuje. Znałam go jak nikt inny, każdy jego gest, spojrzenie, a nawet
uśmiech. Już miałam zapytać, co mu chodzi po głowie, ale przewala mi Ewelina,
która chwyciła mnie za rękę, odciągając tym samym od Krzyśka i wyprowadzając
mnie z hotelu. Przyjaciel pomachał mi radośnie na pożegnanie, czyli wiedział,
co chodziło jej po głowie. Posłałam mu jedno z moich niezadowolonych spojrzeń.
Parsknął śmiechem, odwinął sie na pięcie i poszedł w głąb hotelu. Powietrze na dworze
było ostre, śniegowa zamieć prószyła mi w oczy, ledwo co widziałam. Ewelina
wepchnęła mnie do samochodu na miejsce pasażera, a sama usiadła za kierownicą.
Przekręciła kluczyk i po chwili gnałyśmy już przez centrum miasta.
Zastanawiałam się, gdzie mnie wiezie. Nie pytałam, bo wiedziałam, że i tak nic
by mi nie powiedziała. Próbowałam ją jakoś wyczuć, odczytać, ale była zbyt
skupiona na drodze, miała kamienny wyraz twarzy. Nagle skręciła na jakąś polną
dojazdową dróżkę, prowadząca w głąb lasu. Krajobraz był piękny, wysokie drzewa
pokryte grubą warstwą białego puchu, uginały się lekko pod jego ciężarem. Zza
górki widać było pas górski, który idealnie komponował się z wszystkim wokół.
Podziwiałam widoki i myślałam o wszystkim, i o niczym. W radiu leciała
piosenka, która idealnie oddawała to, czemu chciała się właśnie oddać:
"przeżyć to co jest nam niepisane
Nigdy nic nie robić już na pamięć
Właśnie to, co dane nam nie było
Przeżyć to co zdarza się tylko raz.."
Właśnie to, co dane nam nie było
Przeżyć to co zdarza się tylko raz.."
Z zamyślenia
wyrwały mnie słowa Eweliny:
- Jesteśmy
na miejscu.
Ocknęłam sie
i zaczęłam rozglądać. Byliśmy w jakiejś leśniczówce, tak mi się przynajmniej
wydawało. Niepewnie wysiadłam z samochodu. Posiadłość, przy której
zaparkowałyśmy auto, była wpisana w cały krajobraz. Zaparło mi dech w piersiach.
Zatrzymałam się i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Było tam tak pięknie.
Ewelina przyglądała mi sie badawczo, śmiejąc sie pod nosem z mojej miny. Byłam
oszołomiona. Przyjaciółka podeszła do mnie, objęła mnie ramieniem i lekko pchnęła
przed siebie. Szłam, wlokąc sie niemiłosiernie. Myślałam, że śnię. Bajkowe
otoczenie wzbudzało we mnie nieznane dotąd uczucia. Wchodząc na ganek
przepięknego, drewnianego domu, zatrzymałam sie wpół schodka i jeszcze raz
rzuciłam okiem na okolicę. Bezkresny spokój i piękno było zniewalające.
Dostrzegłam, że moja towarzyszka zaczyna sie denerwować, poszłam w jej ślady i
weszłam do domu. W przedpokoju przywitał nas serdecznie podstarzały pan, który
zabrał od nas kurtki i skierował do salonu. Czułam się lekko zdezorientowana, z
jednej strony chciałam uciec, bojąc sie tego, co mogę tam zastać, z drugiej zaś
byłam ciekawa tego, po co właściwie przywiozła mnie tutaj Ewelina. Korytarz
wiodący do salonu był usłany trofeami, każdy skrawek ściany został skrzętnie
wykorzystany. Trofea dotyczyły rożnych dziedzin sportowych. Byłam coraz
bardziej ciekawa. Kiedy w końcu weszłyśmy do salonu, w jego kącie dostrzegłam
młodego chłopaka, który na widok Eweliny uśmiechnął sie życzliwie i wręcz
podbiegł do niej, aby ją przytulić. Trwali w uścisku kilka sekund, po czym spojrzeli
sobie w oczy i zastygli. Patrzyłam na nich zszokowana. W mojej głowie krążyło
tysiąc myśli. Kim on był, dlaczego ja nic o nim nie wiedziałam, czemu mnie tu
ze sobą przywlokła? Wpatrywałam się w nich chwilę, po czym chrząknęłam znacząco.
W jednej chwili odskoczyli od siebie speszeni. Zrobiło mi sie głupio, że tak im
przerwałam.
-
Przepraszam, nie chcę wam przeszkadzać, ale właściwie to co my tutaj robimy? - zwróciłam
sie do przyjaciółki.
Ewelina,
lekko zmieszana, spoglądała to na mnie, to na nieznajomego, po czym mruknęła:
- A wiec
chodzi o to, że chciałam Ci kogoś przedstawić. To jest Kuba - wskazała na
chłopaka, który wyciągnął rękę w moja stronę i przyjaźnie sie uśmiechał.
- Miło mi,
Jakub Wolny - powiedział.
Uścisnęłam z
nim dłoń i odwzajemniałam uśmiech, przedstawiając się.
- Może
usiądziemy - zaproponował.
Spojrzałam
pytająco na Ewelinkę, która przytaknęła głową. Usiadłam w fotelu, dając im
szanse usiąść razem na niedużej kanapie. Spoglądali na siebie nieśmiało, jak dzieci
w przedszkolu. Rozejrzałam się po pokoju. Był urządzony w stylu góralskim, połączonym
z nutą nowoczesności. Idealny dom jak dla mnie. Wszystko ze sobą współgrało,
tworzyło spójną całość, której każdy detal wykonany i przemyślany był w choćby
najmniejszym szczególe. W czasie, w którym ja oddawałam się kontemplacji nad
aranżacją wnętrza, Ewelina z Kubą rozmawiali na kanapie, śmiejąc sie przy tym i
przekomarzając. W pewnym momencie Jakub objął dziewczynę w pasie i przysunął do
siebie, ona oparła mu głowę na ramieniu i spojrzała na mnie zawstydzona.
Spojrzałam na nich i powiedziałam, że domyślałam się, że coś jest miedzy nimi.
Para spojrzała sobie w oczy i szepnęli coś do siebie porozumiewawczo, po czym
przyjaciółka usiadła obok mnie, położyła swoje ręce na moich i spojrzała
mi w oczy.
- Jest
jeszcze coś, o czym nie wiesz – zaczęła. - Organizacją twoich urodzin tutaj
zajmowałam się ja i Krzysiek. Kilka razy przyjechaliśmy do Zakopanego, żeby
dogadać szczegóły i tak dalej. I wtedy poznałam Kubę - spojrzała w jego stronę
z czułością, po czym zerknęła mi w oczy i wypuściła głośno powietrze z płuc.
Spojrzałam na nią pytająco. Nie lubiłam, jak ktoś trzymał mnie w niepewności,
przyjaciółka doskonale o tym wiedział i po chwili kontynuowała:
- Spotkaliśmy
sie tutaj kilka razy, wymieniliśmy numerami. Niby nic, a jednak się w nim
zakochałam - wbiła wzrok w nasze splecione ręce.
- Z
wzajemnością zresztą - odparł Kuba.
Spojrzałam
na niego i uśmiechnęłam się czule, po czym powiedziałam:
- To normalne,
nie ma się czego wstydzić, kochanie - podniosłam brodę Eweliny na tyle, żeby
nasze oczy sie spotkały. Widziałam w nich łzy.
- Ej, co jest?
- zapytałam zaniepokojona. Przyjaciółka spojrzała mi głęboko w oczy, uśmiechała
sie i wyszeptała:
- Jestem w
ciąży...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz