środa, 6 maja 2015

Rozdział 4 


Kiedy się przebudziłam, Krzyśka już nie było. Przeciągnęłam się leniwie na łóżku i sięgnęłam po telefon. Spojrzałam na godzinę. Była ósma trzydzieści i, ku mojemu zdziwieniu, żadnego połączenia ani smsa od mamy. Napisałam do niej wiadomość opisując, że u mnie wszystko okej, mam się dobrze, świetnie się bawię i że nie musi się o mnie martwić. Nie chciało mi się wstawać, miałam dobry humor. Włączyłam telewizor i wylegiwałam się do dziesiątej. Koło 11 wpadła do mnie Ewelina, żeby pogadać. Rozmawiałyśmy o tym, jak sobie wyobraża życie z Kubą na odległość i kiedy powie o tym rodzicom. Widziałam w jej oczach strach i niepewność, sama bałam się, o to jak dadzą sobie z tym wszystkim radę, ale nie dałam tego po sobie poznać. Zmieniałyśmy temat i gadałyśmy o jakiś duperelach, kiedy Ewelina spojrzała na mnie z podejrzliwym uśmieszkiem.
- Słuchaj, mam pytanko, co robiłaś po konkursie? - zapytała. 
- Nic takiego, wróciłam do pokoju i poszłam spać - odpowiedziałam z uśmiechem. Ewelina nie odpuszczała i ciągnęła dalej. 
- Byłaś sama, czy z Krzyśkiem ? - dociekała.                                                
- Do czego zmierzasz ? - zaczerwieniłam się. 
- A no do tego, że widziałam dziś Krzyśka, jak wychodził od ciebie z pokoju nad ranem - powiedział i spojrzała na mnie, ciekawa mojej odpowiedzi. Czułam, jak płoną mi policzki. 
- Gadaliśmy do późna i zasnęliśmy – odpowiedziałam, blado się uśmiechając. 
- Tylko spaliście czy coś więcej? 
Spojrzałam na nią zaskoczona, po czym warknęłam: 
- Ewelina, na Boga! To tylko przyjaciel. 
- Tak, wiem. Chciałam mięć pewność.
- Gdyby było inaczej, pierwsza byś się o tym dowiedziała. 
Na tym skończyłyśmy temat Krzyśka i wróciłyśmy do ploteczek. Omawiałyśmy plan podróży powrotnej do domu.
- Nie chce dziś wracać, tak mi tu dobrze - powiedziałam zrezygnowana. 
- A co ja mam powiedzieć? Nie chce rozstawać się z Kubą, już za nim tęsknię, a nie widziałam go raptem dwie godziny - wyraźnie posmutniała. Przytuliłam ją do siebie i gładziłam po plecach, wspominając tym samym wczorajszy wieczór. Mieliśmy wyjechać dziś wieczorem, około 18. Zaczęłam sie pakować, zbierałam swoje rzeczy po pokoju, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam swojego brata z Julką. Zamurowało mnie, stałam w bezruchu kilka minut, po czy wydukałam: 
- A co wy tutaj robicie? 
Julka spojrzała na Kubę i obydwoje wybuchnęli śmiechem, wpychając mnie do pokoju. Usiadłam na łóżku i czekałam na jakieś wyjaśnienia z ich strony. Zaczął Jakub: 
- A wiec sprawa wygląda tak – wiemy, jak bardzo kochasz skoki, góry i tak dalej, dlatego też wykupiliśmy Ci jeszcze dwudniowy pobyt tutaj - powiedział rozentuzjazmowany. Patrzyłam na niego i nie docierało do mnie to, co powiedział. Julka usiadła koło mnie i objęła mnie ramieniem, po czym szepnęła mi do ucha: 
- Kaja, zostajesz, rozumiesz to? 
Spojrzałam na nią ze łzami w oczach, wstałam i rzuciłam się bratu na szyję, śmiejąc sie i płacząc jednocześnie. W tym samym czasie do pokoju weszła Ewelina, która patrzyła na nas zdezorientowana. Kiedy tylko powiedziałam jej, że zostajemy, była prze szczęśliwa. Szybko wybiegła z pokoju, próbując dodzwonić sie do Kuby z radosną nowiną. Posiedziałam ze swoimi gośćmi jakiś czas i zaczęłam przygotowywać sie do dzisiejszego konkursu. Krzysiek kupił już bilety, to dzięki niemu tutaj zostałam. Wstał wcześniej ode mnie i zadzwonił do rodziców, wyjaśniając im wszystko. 
- Kochany jest - szepnęłam pod nosem. 
Julka spojrzała na mnie pytająco. 
- Kto jest taki kochany?
 Zaczerwieniłam się.
- Nikt - odparłam, kierując sie w stronę łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umalowałam się leciutko i byłam gotowa do wyjścia. 
O 19 wszyscy byliśmy już pod skocznią w sektorze rodzinnym. Jednak związek Eweliny do czegoś sie przydał - pozmyślam, uśmiechając się na widok obściskującej sie pary. Julka z Kubą usiedli na najwyższym stopniu trybu, ja z Eweliną wybrałyśmy pierwszy rząd. Zanim usiadłam, rozejrzałam sie wokół. Próbowałam znaleźć w tłumie Krzyśka, kiedy przed moimi oczami pojawiła sie uśmiechnięta blondynka z aparatem. Zanim sie zorientowałam, zdążyła zrobić mi zdjęcie, po czym wyciągnęła do mnie rękę i przedstawiła sie uprzejmie: 
- Miło mi, Ewa Bilan Stoch. 
Spojrzałam na nią uśmiechnięta i również się przedstawiłam. Byłam zaskoczona, czego nie dałam po sobie poznać. Usiadłam na ławce, dziewczyna poszła w moje ślady i zwróciła sie do mnie przyjaźnie: 
- Przyszłaś z Krzyśkiem, tak? Widziałam was tutaj wczoraj, jesteście parą? 
- Nie, nie jesteśmy parą. My się przyjaźnimy - opowiedziałam zawstydzona.
Ewa chciała jeszcze coś powiedzieć, ale ktoś zaczął ją wołać, wiec przeprosiła mnie i odeszła w stronę domku polskiej kadry. Odprowadziłam ją wzrokiem i spojrzałam na Ewelinę. Nadal miziała się z Kubą. Przewróciłam oczami i wyjęłam telefon z kieszeni, wybrałam numer Krzyśka i już miałam dzwonić, kiedy zobaczyłam go pod skocznią. Spojrzał na mnie i zaczął mi machać i krzyczeć coś, próbując przebić się przez okrzyki fanów zebranych pod skocznią. Pokazałam mu gestami, że nic nie rozumiem i pomachałam do niego komórka. Zrozumiał co miałam na myśli i zadzwonił do mnie. 
- Halo, Krzysiek, chodź tu do mnie, co ty tam robisz? - zapytałam. 
- Zaraz przyjdę, Kruczek mnie do siebie wezwał, muszę na niego poczekać. 
- Okej, to ja czekam na Ciebie. Tylko szybko, bo marznę bez Ciebie - uśmiechnęłam się słodko, słysząc stłumiony śmiech zadowolenia Krzyśka, po czym się rozłączyłam. 
Konkurs powoli sie zaczynał, skoczkowie z pierwszej dziesiątki czekali już przy belce startowej. Trybuny pękały w szwach, wszystkie miejsca były zajęte. Kilka osób chciało zając miejsce koło mnie, ale broniłam go jak lwica, wiedząc, że zaraz przyjdzie Krzysiek. Widziałam, że Kruczek zmierza w stronę wieży sędziowskiej. Próbowałam namierzyć przyjaciela - bezskutecznie. Robiło sie coraz zimniej, zaczęłam mimowolnie szczekać zębami, trzęsąc sie z zimna. Nie wiadomo skąd, tuż przede mną znów pojawiła sie Ewa z dwoma kubkami grzańca z pomarańczą i goździkiem. 
- Proszę, widzę że strasznie zmarzłaś - powiedziała, podając mi jeden z kubków.
- Dziękuje - wydukałam i szybko upiłam łyk gorącego napoju. Po chwili poczułam przyjemne ciepło, rozchodzące sie po całym ciele. Uśmiechnęłam sie do Ewy, wskazując zapraszająco na wolne miejsce koło siebie. Usiadła i złapała mnie pod rękę śmiejąc się, że jej też się udziela mroźny wieczór. Przesiedziałyśmy tak cały konkurs, plotkując przy tym i śmiejąc się w głos. Przestawałyśmy tylko wtedy, kiedy skakali nasi. Po skończonej 2 serii i zdobyciu przez polską kadrę 3 miejsca, pożegnałam się z Ewą i wróciłam do hotelu. Szłam wolno, nie spieszyło mi się. Myślałam o tym, o czym rozmawiałam z żoną Stocha, o ogromnej presji ciążącej na każdym skoczku, o ich problemach z wiarą w siebie. Uważała, że decyzja o odwołaniu psychologa, była błędem i że przydałby sie ktoś, kto mógłby ich wspierać, po prostu rozmawiać z nimi o problemach. Przyznałam jej rację. Wiedziała, że w następnym roku wybieram sie na studia do Krakowa na kierunek psychologii sportu, dlatego wymieniła sie ze mną numerem telefonu. Miała jakiś pomysł, o którym nie mogła, a raczej nie chciała mi na razie powiedzieć. Kiedy już sie z nią pożegnałam, rzuciła na odchodne: - czekaj na mój telefon - puszczając mi oczko. Rozmyślanie i rozpamiętywanie rozmowy z Ewą zajęło mi całą drogę powrotną do hotelu. Byłam pod drzwiami wejściowymi, kiedy między drzewami zauważyłam znajomą twarz. Podeszłam bliżej i usiadłam na ławce. Spojrzałam na niego zatroskana i przysunęłam się do niego bliżej, chwytając go za rękę. Miał wzrok wbity w ziemie, przekręciłam jego twarz w swoją stronę, umożliwiając mu spojrzenie mi w oczy. Widać było, że płakał. Byłam przerażona. Nigdy nie widziałam go jeszcze w takim stanie. W jego oczach malował się ból i cierpienie, z oczu spłynęła mu pojedyncza łza, którą pośpiesznie wytarł, odwracając głowę w przeciwną stronę. 
- Co sie stało? - zapytałam, ledwo mogąc wydusić z siebie to pytanie.
Czułam, jak łzy napływają mi do oczu, głos ciążył mi w gardle, nie mogąc się wydostać. Odwrócił sie w moją stronę i nie patrząc na mnie, wydukał: 

- Wyjeżdżam.. - po czym wstał i zostawił mnie samą na mrozie, płacząca, bezradną i zagubioną..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz