Rozdział
4
Kiedy się przebudziłam, Krzyśka już nie było. Przeciągnęłam się leniwie na łóżku i
sięgnęłam po telefon. Spojrzałam na godzinę. Była ósma trzydzieści i, ku mojemu
zdziwieniu, żadnego połączenia ani smsa od mamy. Napisałam do niej wiadomość
opisując, że u mnie wszystko okej, mam się dobrze, świetnie się bawię i że nie
musi się o mnie martwić. Nie chciało mi się wstawać, miałam dobry humor.
Włączyłam telewizor i wylegiwałam się do dziesiątej. Koło 11 wpadła do mnie
Ewelina, żeby pogadać. Rozmawiałyśmy o tym, jak sobie wyobraża życie z Kubą na
odległość i kiedy powie o tym rodzicom. Widziałam w jej oczach strach i
niepewność, sama bałam się, o to jak dadzą sobie z tym wszystkim radę, ale nie
dałam tego po sobie poznać. Zmieniałyśmy temat i gadałyśmy o jakiś duperelach,
kiedy Ewelina spojrzała na mnie z podejrzliwym uśmieszkiem.
- Słuchaj,
mam pytanko, co robiłaś po konkursie? - zapytała.
- Nic
takiego, wróciłam do pokoju i poszłam spać - odpowiedziałam z uśmiechem.
Ewelina nie odpuszczała i ciągnęła dalej.
- Byłaś
sama, czy z Krzyśkiem ? - dociekała.
- Do czego
zmierzasz ? - zaczerwieniłam się.
- A no do
tego, że widziałam dziś Krzyśka, jak wychodził od ciebie z pokoju nad ranem -
powiedział i spojrzała na mnie, ciekawa mojej odpowiedzi. Czułam, jak płoną mi
policzki.
- Gadaliśmy
do późna i zasnęliśmy – odpowiedziałam, blado się uśmiechając.
- Tylko
spaliście czy coś więcej?
Spojrzałam
na nią zaskoczona, po czym warknęłam:
- Ewelina,
na Boga! To tylko przyjaciel.
- Tak, wiem.
Chciałam mięć pewność.
- Gdyby było
inaczej, pierwsza byś się o tym dowiedziała.
Na tym
skończyłyśmy temat Krzyśka i wróciłyśmy do ploteczek. Omawiałyśmy plan podróży
powrotnej do domu.
- Nie chce
dziś wracać, tak mi tu dobrze - powiedziałam zrezygnowana.
- A co ja
mam powiedzieć? Nie chce rozstawać się z Kubą, już za nim tęsknię, a nie
widziałam go raptem dwie godziny - wyraźnie posmutniała. Przytuliłam ją do
siebie i gładziłam po plecach, wspominając tym samym wczorajszy wieczór.
Mieliśmy wyjechać dziś wieczorem, około 18. Zaczęłam sie pakować,
zbierałam swoje rzeczy po pokoju, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam
je i zobaczyłam swojego brata z Julką. Zamurowało mnie, stałam w bezruchu kilka
minut, po czy wydukałam:
- A co wy
tutaj robicie?
Julka
spojrzała na Kubę i obydwoje wybuchnęli śmiechem, wpychając mnie do pokoju. Usiadłam
na łóżku i czekałam na jakieś wyjaśnienia z ich strony. Zaczął Jakub:
- A wiec
sprawa wygląda tak – wiemy, jak bardzo kochasz skoki, góry i tak dalej, dlatego
też wykupiliśmy Ci jeszcze dwudniowy pobyt tutaj - powiedział
rozentuzjazmowany. Patrzyłam na niego i nie docierało do mnie to, co
powiedział. Julka usiadła koło mnie i objęła mnie ramieniem, po czym szepnęła
mi do ucha:
- Kaja,
zostajesz, rozumiesz to?
Spojrzałam
na nią ze łzami w oczach, wstałam i rzuciłam się bratu na szyję, śmiejąc sie i
płacząc jednocześnie. W tym samym czasie do pokoju weszła Ewelina, która patrzyła
na nas zdezorientowana. Kiedy tylko powiedziałam jej, że zostajemy, była prze szczęśliwa. Szybko wybiegła z pokoju, próbując dodzwonić sie do Kuby z
radosną nowiną. Posiedziałam ze swoimi gośćmi jakiś czas i zaczęłam
przygotowywać sie do dzisiejszego konkursu. Krzysiek kupił już bilety, to dzięki
niemu tutaj zostałam. Wstał wcześniej ode mnie i zadzwonił do rodziców,
wyjaśniając im wszystko.
- Kochany
jest - szepnęłam pod nosem.
Julka
spojrzała na mnie pytająco.
- Kto jest
taki kochany?
Zaczerwieniłam się.
- Nikt -
odparłam, kierując sie w stronę łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umalowałam
się leciutko i byłam gotowa do wyjścia.
O 19 wszyscy
byliśmy już pod skocznią w sektorze rodzinnym. Jednak związek Eweliny do czegoś
sie przydał - pozmyślam, uśmiechając się na widok obściskującej sie pary. Julka
z Kubą usiedli na najwyższym stopniu trybu, ja z Eweliną wybrałyśmy pierwszy
rząd. Zanim usiadłam, rozejrzałam sie wokół. Próbowałam znaleźć w tłumie
Krzyśka, kiedy przed moimi oczami pojawiła sie uśmiechnięta blondynka z
aparatem. Zanim sie zorientowałam, zdążyła zrobić mi zdjęcie, po czym
wyciągnęła do mnie rękę i przedstawiła sie uprzejmie:
- Miło mi,
Ewa Bilan Stoch.
Spojrzałam
na nią uśmiechnięta i również się przedstawiłam. Byłam zaskoczona, czego nie
dałam po sobie poznać. Usiadłam na ławce, dziewczyna poszła w moje ślady i
zwróciła sie do mnie przyjaźnie:
- Przyszłaś
z Krzyśkiem, tak? Widziałam was tutaj wczoraj, jesteście parą?
- Nie, nie
jesteśmy parą. My się przyjaźnimy - opowiedziałam zawstydzona.
Ewa chciała
jeszcze coś powiedzieć, ale ktoś zaczął ją wołać, wiec przeprosiła mnie i
odeszła w stronę domku polskiej kadry. Odprowadziłam ją wzrokiem i spojrzałam
na Ewelinę. Nadal miziała się z Kubą. Przewróciłam oczami i wyjęłam telefon z
kieszeni, wybrałam numer Krzyśka i już miałam dzwonić, kiedy zobaczyłam go pod
skocznią. Spojrzał na mnie i zaczął mi machać i krzyczeć coś, próbując przebić
się przez okrzyki fanów zebranych pod skocznią. Pokazałam mu gestami, że nic
nie rozumiem i pomachałam do niego komórka. Zrozumiał co miałam na myśli i
zadzwonił do mnie.
- Halo,
Krzysiek, chodź tu do mnie, co ty tam robisz? - zapytałam.
- Zaraz
przyjdę, Kruczek mnie do siebie wezwał, muszę na niego poczekać.
- Okej, to
ja czekam na Ciebie. Tylko szybko, bo marznę bez Ciebie - uśmiechnęłam się
słodko, słysząc stłumiony śmiech zadowolenia Krzyśka, po czym się
rozłączyłam.
Konkurs
powoli sie zaczynał, skoczkowie z pierwszej dziesiątki czekali już przy belce
startowej. Trybuny pękały w szwach, wszystkie miejsca były zajęte. Kilka osób
chciało zając miejsce koło mnie, ale broniłam go jak lwica, wiedząc, że zaraz
przyjdzie Krzysiek. Widziałam, że Kruczek zmierza w stronę wieży sędziowskiej.
Próbowałam namierzyć przyjaciela - bezskutecznie. Robiło sie coraz zimniej,
zaczęłam mimowolnie szczekać zębami, trzęsąc sie z zimna. Nie wiadomo skąd, tuż
przede mną znów pojawiła sie Ewa z dwoma kubkami grzańca z pomarańczą i
goździkiem.
- Proszę,
widzę że strasznie zmarzłaś - powiedziała, podając mi jeden z kubków.
- Dziękuje -
wydukałam i szybko upiłam łyk gorącego napoju. Po chwili poczułam przyjemne
ciepło, rozchodzące sie po całym ciele. Uśmiechnęłam sie do Ewy, wskazując
zapraszająco na wolne miejsce koło siebie. Usiadła i złapała mnie pod rękę
śmiejąc się, że jej też się udziela mroźny wieczór. Przesiedziałyśmy tak cały
konkurs, plotkując przy tym i śmiejąc się w głos. Przestawałyśmy tylko wtedy,
kiedy skakali nasi. Po skończonej 2 serii i zdobyciu przez polską kadrę 3
miejsca, pożegnałam się z Ewą i wróciłam do hotelu. Szłam wolno, nie spieszyło
mi się. Myślałam o tym, o czym rozmawiałam z żoną Stocha, o ogromnej presji ciążącej
na każdym skoczku, o ich problemach z wiarą w siebie. Uważała, że decyzja o
odwołaniu psychologa, była błędem i że przydałby sie ktoś, kto mógłby ich
wspierać, po prostu rozmawiać z nimi o problemach. Przyznałam jej rację.
Wiedziała, że w następnym roku wybieram sie na studia do Krakowa na kierunek
psychologii sportu, dlatego wymieniła sie ze mną numerem telefonu. Miała jakiś
pomysł, o którym nie mogła, a raczej nie chciała mi na razie powiedzieć. Kiedy
już sie z nią pożegnałam, rzuciła na odchodne: - czekaj na mój telefon -
puszczając mi oczko. Rozmyślanie i rozpamiętywanie rozmowy z Ewą zajęło mi całą
drogę powrotną do hotelu. Byłam pod drzwiami wejściowymi, kiedy między drzewami
zauważyłam znajomą twarz. Podeszłam bliżej i usiadłam na ławce. Spojrzałam na
niego zatroskana i przysunęłam się do niego bliżej, chwytając go za rękę. Miał
wzrok wbity w ziemie, przekręciłam jego twarz w swoją stronę, umożliwiając mu
spojrzenie mi w oczy. Widać było, że płakał. Byłam przerażona. Nigdy nie
widziałam go jeszcze w takim stanie. W jego oczach malował się ból i
cierpienie, z oczu spłynęła mu pojedyncza łza, którą pośpiesznie wytarł,
odwracając głowę w przeciwną stronę.
- Co sie
stało? - zapytałam, ledwo mogąc wydusić z siebie to pytanie.
Czułam, jak łzy
napływają mi do oczu, głos ciążył mi w gardle, nie mogąc się wydostać. Odwrócił
sie w moją stronę i nie patrząc na mnie, wydukał:
- Wyjeżdżam..
- po czym wstał i zostawił mnie samą na mrozie, płacząca, bezradną i
zagubioną..